Chyba na początku wypada przyznać, że nie kroczę w zastępie fanów zespołu Farben Lehre. Ich twórczość znam i nie porywa mnie, jednak z chęcią przeczytałam książkę "Farben Lehre Bez pokory" . Dlaczego? Byłam ciekawa ich drogi muzycznej, bo jeśli ktoś gra punk rocka w tym kraju, to - umówmy się - lekko nie ma. Czy tak samo było w przypadku Farbenów? Chciałam się przekonać. Dzięki publikacji możemy z kronikarską wręcz dokładnością prześledzić drogę Wojtka Wojdy i jego składu: od wczesnych fascynacji muzycznych opartych na TSA, Deuterze, Dezerterze czy UK Subs, przez formowanie składu kapeli, zmiany personalne, przeobrażenia rozwojowe, społeczne, pierwsze koncerty, po uzyskanie całkiem stabilnej pozycji na polskiej scenie muzycznej. W trakcie czytania zmęczyło mnie wspomniane wcześniej kronikarskie ujęcie wszelkich zmian w zespole i drobiazgowe, jednostronne rozliczenia kłótni czy zatargów z całkiem sporą liczbą ludzi pojawiających się na drodze Farbenów. W przypadku, gd