Przymiotnikiem "legendarny" szasta się teraz na lewo i prawo. Legendarne są już kosmetyki, sprzęty gospodarstwa domowego, a w odniesieniu do branży muzycznej, to mało kto jest teraz nielegendarny, podczas gdy - moim zdaniem - określenie to jest tak naprawdę adekwatne do niewielkiej grupy artystów. Syd Barrett, bo dzisiaj o nim mowa, z pewnością należy do tej elitarnej gromadki.
Zanim jednak świat będzie bił się w licytacjach o pamiątki po nim, a na słowo Pink Floyd co druga osoba ożywi się, Syd przebędzie długą i ciężką drogę ze sobą samym.
COŚ NOWEGO
Syd uwielbiał rysować i malować, doskonale wyczuwał balans pomiędzy światłem i cieniem, był mistrzem w szybkich rysunkach. Od małego wykazywał zdolności artystyczne, a kiedy muzyka stała się kolejnym środkiem wyrazu nikt z jego bliskich specjalnie się nie zdziwił. Na początku dobrze dogadywał się z kolegami z Pink Floyd, był głównym odpowiedzialnym za kompozycje. Chłopcy uczyli się siebie i od siebie. Od początku chcieli stworzyć coś odważnego, nowego, coś, co będzie ich elementem rozpoznawczym. Dzisiaj wiemy, że im się to udało.
OTWORZYĆ DRZWI PERCEPCJI
Powstanie i duża część działalność Pink Floyd przypadła na lata, w których eksperymentowanie z narkotykami było w pewnych kręgach na porządku dziennym. Mało było wiadomo o ich skutkach ubocznych, a chociażby TIMES donosił, że LSD wykazuje cechy terapeutyczne w leczeniu alkoholizmu. Rozkwit narkotykowych wojaży i metafizyczne doznania to nieodłączne części muzyki Barretta i spółki. Awangarda Londynu napędzana była wtedy przez LSD i haszysz.
Arcyważnym elementem składowym muzyki Floydów było echo, czyli powtórzenie dźwięku spowodowane odbiciem fal dźwiękowych. Grali mocno, głośno, energetycznie, wprowadzając w trans słuchaczy. Bez względu na to, czy ktoś preferował styl ich grania czy nie, to zawsze wywoływali jakieś emocje używając do tego efektów dźwiękowych i świetlnych. Ich spektakle to tryumf mechaniki i agresywnej awangardy.
David Bowie wspomina Syda Barretta jako pełnego charyzmy i hipnotyzującego na scenie artystę: "Pierwszy z muzyków rockowych, którego widziałem w makijażu i który dobrze w nim wyglądał. (...) Widziałem Pink Floyd w Marquee i to zainspirowało mnie do tworzenia musicali".
CZŁOWIEK, KTÓRY CZUŁ ZA BARDZO (?)
Z czasem u Syda problemy natury psychicznej pogłębiają się. Efektem tego jest eskalacja dysonansów w zespole i zmiany personalne w zespole, które Barrett źle znosi. Jak to się stało, że wesoły, pełny życia i pasji człowiek, zamyka się w sobie, izoluje od bliskich mu osób i zaczyna życie w świecie równoległym?
Książka "Syd Barrett i Pink Floyd. Mroczny świat" jest fantastycznym zestawieniem życia tego artysty. Autor wykonał niemożliwą z pozoru pracę: dotarł do osób, do źródeł, przez to całość jest niezwykle solidnie udokumentowanym obrazem życia Syda Barretta. To też niezwykły kąsek dla wszystkich wielbicieli muzyki Pink Floyd, w którym znajdą szczegółowe techniczne informacje związane z samą tylko muzyczną płaszczyzną twórczości grupy. Fragmenty opisujące to jak krok po korku powstawały te fantastyczne kompozycje są gratką dla wszystkich fanów.
Niezwykła osobowość. Niezwykła książka. 5/5!
METRYCZKA:
Tytuł: Syd Barrett & Pink Floyd. Dark Globe / Syd Barrett i Pink Floyd. Mroczny świat
Autor: Julian Palacios
Tłumaczenie: Jakub Michalski
Wydawnictwo: SQN
Polska premiera: 18 listopada 2015
Liczba stron: 592
Zanim jednak świat będzie bił się w licytacjach o pamiątki po nim, a na słowo Pink Floyd co druga osoba ożywi się, Syd przebędzie długą i ciężką drogę ze sobą samym.
COŚ NOWEGO
Syd uwielbiał rysować i malować, doskonale wyczuwał balans pomiędzy światłem i cieniem, był mistrzem w szybkich rysunkach. Od małego wykazywał zdolności artystyczne, a kiedy muzyka stała się kolejnym środkiem wyrazu nikt z jego bliskich specjalnie się nie zdziwił. Na początku dobrze dogadywał się z kolegami z Pink Floyd, był głównym odpowiedzialnym za kompozycje. Chłopcy uczyli się siebie i od siebie. Od początku chcieli stworzyć coś odważnego, nowego, coś, co będzie ich elementem rozpoznawczym. Dzisiaj wiemy, że im się to udało.
"Od samego początku Barrett ilustrował wrodzoną zdolność tworzenia magicznego nastroju. Akordy były platformą dla przekazu poetyckiego, który był dla niego najważniejszy. Naginał intonację
i frazowanie, by melodia pasowała do słów, nie odwrotnie. Zawsze najpierw powstawał tekst. Śpiewał go z podziałem na takty i z silną intonacją. Drżenie swojego barytonowego głosu nadrabiał wydłużaniem i akcentowaniem samogłosek, charakterystycznym dla wymowy mieszkańców wschodniej Anglii."
i frazowanie, by melodia pasowała do słów, nie odwrotnie. Zawsze najpierw powstawał tekst. Śpiewał go z podziałem na takty i z silną intonacją. Drżenie swojego barytonowego głosu nadrabiał wydłużaniem i akcentowaniem samogłosek, charakterystycznym dla wymowy mieszkańców wschodniej Anglii."
OTWORZYĆ DRZWI PERCEPCJI
Powstanie i duża część działalność Pink Floyd przypadła na lata, w których eksperymentowanie z narkotykami było w pewnych kręgach na porządku dziennym. Mało było wiadomo o ich skutkach ubocznych, a chociażby TIMES donosił, że LSD wykazuje cechy terapeutyczne w leczeniu alkoholizmu. Rozkwit narkotykowych wojaży i metafizyczne doznania to nieodłączne części muzyki Barretta i spółki. Awangarda Londynu napędzana była wtedy przez LSD i haszysz.
Arcyważnym elementem składowym muzyki Floydów było echo, czyli powtórzenie dźwięku spowodowane odbiciem fal dźwiękowych. Grali mocno, głośno, energetycznie, wprowadzając w trans słuchaczy. Bez względu na to, czy ktoś preferował styl ich grania czy nie, to zawsze wywoływali jakieś emocje używając do tego efektów dźwiękowych i świetlnych. Ich spektakle to tryumf mechaniki i agresywnej awangardy.
"Uważamy, że muzyka i światła to część jednej całości. Jedno uzupełnia i rozwija drugie.
W przyszłości zespoły popowe będą musiały zaoferować coś znacznie więcej niż zwykły koncert. Będę musiały zaproponować dopracowany spektakl" powie Barrett w 1967 roku.
W przyszłości zespoły popowe będą musiały zaoferować coś znacznie więcej niż zwykły koncert. Będę musiały zaproponować dopracowany spektakl" powie Barrett w 1967 roku.
![]() |
źródło FB |
David Bowie wspomina Syda Barretta jako pełnego charyzmy i hipnotyzującego na scenie artystę: "Pierwszy z muzyków rockowych, którego widziałem w makijażu i który dobrze w nim wyglądał. (...) Widziałem Pink Floyd w Marquee i to zainspirowało mnie do tworzenia musicali".
CZŁOWIEK, KTÓRY CZUŁ ZA BARDZO (?)
Z czasem u Syda problemy natury psychicznej pogłębiają się. Efektem tego jest eskalacja dysonansów w zespole i zmiany personalne w zespole, które Barrett źle znosi. Jak to się stało, że wesoły, pełny życia i pasji człowiek, zamyka się w sobie, izoluje od bliskich mu osób i zaczyna życie w świecie równoległym?
Książka "Syd Barrett i Pink Floyd. Mroczny świat" jest fantastycznym zestawieniem życia tego artysty. Autor wykonał niemożliwą z pozoru pracę: dotarł do osób, do źródeł, przez to całość jest niezwykle solidnie udokumentowanym obrazem życia Syda Barretta. To też niezwykły kąsek dla wszystkich wielbicieli muzyki Pink Floyd, w którym znajdą szczegółowe techniczne informacje związane z samą tylko muzyczną płaszczyzną twórczości grupy. Fragmenty opisujące to jak krok po korku powstawały te fantastyczne kompozycje są gratką dla wszystkich fanów.
Niezwykła osobowość. Niezwykła książka. 5/5!
METRYCZKA:
Tytuł: Syd Barrett & Pink Floyd. Dark Globe / Syd Barrett i Pink Floyd. Mroczny świat
Autor: Julian Palacios
Tłumaczenie: Jakub Michalski
Wydawnictwo: SQN
Polska premiera: 18 listopada 2015
Liczba stron: 592
Komentarze
Publikowanie komentarza