Polacy nie przepadają za musicalami czy filmami muzycznymi. Niezbicie dowodzą tego wyniki frekwencyjne płynące od dystrybutorów filmowych. Całkiem to ciekawe, bo przecież mieliśmy całkiem sporo udanych produkcji tego typu. Moim ulubionym z tej grupy jest "Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy" z 1978 roku. Nie można też nie wspomnieć o świetnym musicalu "Metro" stworzonym przez niezawodny duet Stokłosa&Józefowicz, który był wystawiany na Broadway'u. Całkiem ładnie wypadł też w Polsce film "Mamma Mia!" z 2008 roku, który nie był może najwyższych lotów, jednak wybitni aktorzy okazali się przepisem na sukces dla całej produkcji. Pod koniec zeszłego roku premierę miała też rozśpiewana kreskówka "Sing", ale bajki to zupełnie inna sprawa. Jak zatem spodoba się Polakom obsypany nagrodami "La La Land"? Oto jest pytanie.
Oscarowy film
"La La Land" jest oscarowym pewniakiem.
Już pierwsza scena z "La La Land" przywołuje na myśl najlepsze filmy tego gatunku i wielu na pewno pomyśli, że ta scena mogłaby zamykać niejeden film. Mamy tu historię ludzi, która nie jest kiczowatą kliszą. I o ile w samej konwencji musicalu znajdziemy elementy przerysowań i pastiszu (ja zakładam, że są to celowe i w stu procentach świadome zabiegi twórców filmu), to cała fabuła jest bardzo zgrabnie skrojona.
Emma Stone i Ryan Gosling wykonali przy tym filmie kawał roboty. Wszystkie sceny taneczne i śpiewane to perełki. Można dyskutować, która postać jest lepsza. Sorry Ryan, wg mnie to Emma wygrywa, ale to chyba przez to, że jej postać została ciekawiej rozpisana. Urok osobisty tej dwójki rozkłada na łopatki. Ach ta cudowna wada wymowa Emmy i zawadiackie spojrzenie Ryana (i jego outfit, gdy grają "I ran")! Dodatkowo mamy piękne zdjęcia i kolory oraz obłędne stroje. (Postanowiłam uszyć sobie co najmniej dwie sukienki wykorzystując krój tych z filmu.)
MUZYKA!!!!!!!
Najlepsze na koniec. Muzyka jest moim zdaniem najmocniejszym atutem tej produkcji i Justin Hurwitz musi (!) zostać za nią nagrodzony. Instrumentalizacja jest fantastyczna. Brawo orkiestra. Tam gdzie pojawia się dodatkowo sekcja dęta, to już w ogóle rajskie spotkania. Piękne, melodyjne utwory wyśpiewane przez Emmę i Ryana wzruszają i bawią, czyli doskonale spełniają przydzielone im funkcje. I żeby była pełna jasność, to ani Ryan ani Emma nie dysponują nie wiadomo jak dobrymi warunkami głosowymi. Wszystko jest poprawnie i ładnie (dzisiejsza technika nie pozwala śpiewać nieczysto ;)), ale to właśnie te kompozycje, dobór tonacji pod ich naturalne warunki, rytmika i melodyka utworów sprawiają, że całość brzmi tak dobrze. To jest najwyższa, mistrzowska szkoła jazdy Justina Hurwitza, który to przecież skomponował muzykę do zjawiskowego "Whiplasha". Oscara za Najlepszą Piosenkę powinien dostać, zważywszy na to, że konkurencji nie ma za dużej. Obstawiam, że nominowani w tej kategorii zostaną:
“La La Land” – “City of Stars”, “Hidden Figures“ – “Runnin'”, “Vaiana” – “How Far I’ll Go”, “Sausage Party” – “The Great Beyond” i “Trolls” – “Can’t Stop the Feeling”
O tym, ile statuetek zgarnie "La La Land" dowiemy się 26 lutego podczas 89 gali wręczenia tych nagród. Ale póki co czekamy do 24 stycznia, kiedy to poznamy wszystkich nominowanych.
Zobaczcie ten film. Warto!
![]() |
popsugar.com |
Komentarze
Publikowanie komentarza