![]() |
foto: źródło |
Nie wiem jak to się stało, że nie widziałam tego miniserialu wcześniej (jego premiera odbyła się w lipcu zeszłego roku), ale jestem zachwycona, że na niego trafiłam. "The Defiant Ones" to doskonały dowód na to, że współczesny dokument może być dobrze wyprodukowany, a historia może zostać poprowadzona w taki sposób, że przykuwa widza do fotela i każe mu obejrzeć wszystkie odcinki naraz.
Jest to czteroodcinkowy dokument muzyczny o dwóch gigantach w branży muzycznej: Dr. Dre i Jimmy'ego Iovine'a. Narracja rozwija się równolegle w dwóch "światach": rockowym, z którego wywodzi się Jimmy oraz rapowo-hiphopowym, który jest środowiskiem naturalnym dla Dre.
Muzyczna przygoda Jimmy'ego rozpoczyna się tak naprawdę w pewną Wielkanoc, kiedy to zostaje wezwany do studia nagraniowego, w którym pracował jak pomocnik realizatora dźwięku. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że tego dnia będzie pracował przy albumie... Johna Lennona.
Dre zafascynowany dźwiękami od dzieciństwa, uwielbia grać imprezy i świetnie sprawdza się jako DJ. To on jako pierwszy w swojej okolicy zaczyna miksować jednocześnie dwa utwory o innych rytmach i melodiach.
Co ich łączy? Obaj bardzo zdolni, utalentowani, ponadprzeciętnie czujący muzykę, posiadają żyłkę do interesu i potrafią zjednywać sobie ludzi.
Przez materiał przewija się plejada artystów (m.in. Trent Reznor, Ice Cube, Patti Smith, Bruce Springsteen, Bono, Kendrick Lamar, Snoop Dogg, Will.i.am, Eminem czy Gwen Stefani), który wzbogacają swoimi opowieściami całą historię. Opowiadają szczerze, bez znieczulenia, nierzadko o sprawach trudnych, przez co dokument jeszcze bardziej zyskuje na jakości, bo nie jest kolejnym wygładzonym szpachlą pomnikiem twórców.
Ścieżki obrane przez nich obu są różne, ale w pewnym momencie się splatają, a konsekwencje tego spotkania są - nazwijmy je - bogate. Co wniknęło z tego spotkania i jakie miało (i będzie) mieć konsekwencje dla muzyki? Dowiedzcie się sami. "The Defiant Ones" do obejrzenia na Netflixie!
![]() |
FB |
Komentarze
Prześlij komentarz