![]() |
foto: https://culture.pl/pl/tworca/krzysztof-komeda |
Grzebałkowska to jednak potrafi! I ryje jak kret, by dogrzebać się do ukrytych zakątków i wspomnień. Układa te strzępy informacji i emocji w piękną całość.
"A ja cały czas robię w gruzie ludzkim."*
Krzysztof Trzciński (Krzysztof Komeda) to artysta nominowany do Złotych Globów oraz do Grammy. To artysta, którego życie przerwane zostało nagle i tragicznie. To także artysta, któremu przyszło dorastać w czasach, kiedy to bycie muzykiem nie przynosiło splendoru.Wybór pomiędzy byciem lekarzem, a byciem muzykiem był trudny chyba tylko początkowo. Niełatwo tworzyć w czasach, kiedy nie ma się nawet porządnego instrumentu, a muzyka, którą tworzysz deprawuje, pochodzi z zepsutego Zachodu i tak naprawdę to masz więcej problemów, niż korzyści z tego, że ją grasz. Co poradzić, kiedy serce mówi GRAJ! ;)
Opisany został w tej książce cały początek kształtowania się jazzu w Polsce, powstawania pierwszych większych festiwali tego typu. Początkowo nieliczne media pisały o nich:
"Tygodnik "przekrój" zachęca: "Sprzedaj ostatnią koszulę, zastaw klipy (jeśli jesteś kobietą, a lubisz jazz) i przybądź do Sopotu!"
Bo żeby móc opisać sylwetkę Komedy trzeba znać cały kontekst i mnóstwo postaci, które były wokół niego: od jazzmanów pokroju: Ptaszyna Wróblewskiego, Karolaka, Trzaskowskiego, Urbaniaka, Stańki czy młodziutkiej Urszuli Dudziak, przez ludzi świata filmu - Polański, czy pióra - Hłasko, po managerów ówczesnych klubów muzycznych, ludzi sztuki (chociażby tych zebranych wokół Piwnicy Pod Baranami). Dzięki nim wszystkim poznajemy system pracy ówczesnego artysty, jego codzienne troski, ale także towarzyszymy mu w balangach, by nie powiedzieć libacjach w Zakopanem.
Mimo, że już troszkę więcej wiemy o Komedzie, to wciąż czytelnik ma wrażenie, że część jego tajemnic nigdy nie zostanie rozwiana. I to chyba dobrze.
P.S. Zamieszczone w książce wypowiedzi Wojtka Karolaka są kapitalne. Oto mały przykład:
"Nigdy nie zapomnę tego momentu: siedzę w jednym z pierwszych rzędów kupiłem bilet na najlepsze miejsca, jakie były dostępne, jeden z droższych - i nagle kurtyna zaczęła się poruszać, zespół wchodzi, rozbrzmiewa pierwszy dźwięk. Tego się nie da z niczym porównać. To było mniej więcej tak, jakby poszedł do kościoła - a j do kościoła nigdy nie chodziłem - wiedząc, że sam Pan Bóg zjawi się osobiście, żeby odprawić mszę. (...) Myślę, że dla wszystkich nas wtedy to było niemal religijne doświadczenie."**
Krzysztof Komeda - Lullaby - Rosemary's Baby - 1968
*Cytat z Krzysztofa Komedy
** Cytat z Wojciecha Karolaka
METRYCZKA
Autor: Magdalena Grzebałkowska
Tytuł: Komeda. Osobiste życie jazzu
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 512
Komentarze
Publikowanie komentarza