![]() |
FOTO ŹRÓDŁO |
Miało być tak pięknie: wyspa, muzyka, impreza, całość otoczona snobistyczną bańką ekskluzywności. Młodzi ludzi wydające tysiące dolarów za imprezę, którą z wielką mocą pompowali na swoich kanałach SoMe celebryci i artyści. Skończyło się spektakularną klapą, która na pewno zajmie miejsce w wykładach uniwersyteckich na kierunkach marketingowych i reklamowych. W to marketingowe pogo wpadło mnóstwo osób i instytucji, podwykonawców i artystów, z czego ogromna większość wyszła mocno poturbowana. I finansowo i psychicznie.
Spot promujący FYRE FESTIVAL wyglądał tak:
W dokumencie Netflixa widzimy pracę nad festiwalem od samego początku: Billy McFarland - wizjoner z kontaktami przedstawia pomysł zorganizowania ekskluzywnego festiwalu dla mocno okrojonej publiczności. Pracuje z najlepszymi specami na rynku, a efektem tej współpracy jest fantastycznie przygotowana kampania promująca festiwal: kolorowa, tętniąca życiem, z udziałem najlepszych modelek na świecie. Viral powstaje błyskawicznie.
Gdzie w tym wszystkim miejsce na muzykę? Ano nigdzie. Bo to przecież wcale nie o muzykę chodzi, a amerykańskie popołudniówki otwarcie urządzają sobie podśmiechujki z festiwalowego line up'u, który jest - delikatnie mówiąc - przeciętny. O co więc chodzi? A o kasę, którą można zbić dzięki pomysłowi i kapitalnie przygotowanej kampanii marketingowej.
Wniosek jest jeden: ludzie kupią wszystko, jeśli tylko będzie to:
- promowane przez influencerów (to są właśnie kreatorzy gustów, którzy wyrośli do rangi autorytetów),
- posklejane pozytywnymi konotacjami, miłe i przyjemne wizualnie,
- emocjonalne, bo przecież czasem trzeba dać się porwać fali,
- nawet jeśli będzie to nieprzyzwoicie drogie, ale dające poczucie ekskluzywności i bycia wybranym.
Ten dokument to kapitalne studium socjologiczne naszych czasów. Wnioski? Brak. Bo po obejrzeniu tego materiału, chyba nikt nie ma złudzeń, że sytuacje oparte na zbliżonym modelu właśnie gdzieś się odbywają...
Zwiastun dokumentu:
Komentarze
Prześlij komentarz