Złośliwcy powiedzą, że mało kto już pamięta, że MTV było kiedyś telewizją muzyczną. Fakty są takie, że MTV już dawno przestała stawiać na muzykę i klipy, teraz zarabia na czymś innym. Takie prawo właścicieli stacji. Oglądając dokument "I want my MTV" odbywamy podróż sentymentalną. Cała jego koncepcja opiera się na fenomenie retromanii (o której zresztą bezbłędnie pisał Simon Reynolds w książce "Retromania: Jak popkultura żywi się własną przeszłością"). Ale oprócz taniej nostalgii jest tutaj zdecydowanie coś więcej - pasja i chęć zrobienia czegoś innego.
Mamy tu potężny kawał z historii muzyki: od działania grafików (logotyp MTV i fajne story), przez działania firm-gigantów (wytwórnie początkowo chciały kasę od MTV za udostępnienie im teledysków do emisji) i prace artystów nad swoimi obrazkami do piosenek, po działania marketingowe i czysto sprzedażowe.
Widzimy jak w zasadzie z dnia na dzień rośnie świadomość artystów dotycząca wagi klipów. Rośnie sprzedaż płyt, rośnie rozpoznawalność, rosną budżety na teledyski. Cześć artystów rozumie ten mechanizm i w mig potrafi go wykorzystać (Madonna, Boy George, Prince) i buduje na nim swój wizerunek i monetyzuje w postaci wyprzedanych koncertów. Tak powstaje nowa definicja muzyki rozrywkowej.
Kontrowersji i problemów wokół stacji jest wiele od samego początku. O ile zapałem, wiarą w powodzenie projektu oraz pasją można stawić czoła bardziej "prozaicznym" dylematom, o tyle z zarzutami o rasizm już nie. Bo MTV to combo muzyczno-społeczno-kulturowe. Budzi kontrowersje i często musi za nie słono zapłacić? Skąd Michael Jackson miał część pieniędzy na klip i making of z "Thrillera"? Ano od MTV, ale nie myślcie sobie, że zasponsorowali mu go z dobrego serca. To była głównie pr'owa rozgrywka. A ślady w postaci takich wywiadów zostają na zawsze:
| MTV Full 1983 Interview
Komentarze
Prześlij komentarz