![]() |
FB |
I stało się: Perfume Genius na czele z Mikiem Hadreasem zagrali wczoraj w warszawskim klubie NIEBO. Był to znakomity koncert.
Zaczęło się od "Otherside", "Longpig" i "Fool" z poprzedniej płyty "Too Bright", która jest przez wielu określana jako przełomowa w karierze tego składu. Trudno się z tym nie zgodzić, szczególnie jeśli przy jej tworzeniu pracowali także Adrian Utley (Portishead) czy John Parish (PJ Harvey).
Mike umiejętnie podkręcał emocje. Kolejne cztery numery pochodziły ze znakomitej nowej płyty "No Shape", która zebrała owacyjne recenzje na całym świecie. Materiał na niej zebrany nawiązuje oczywiście do poprzednich płyt grupy, jednak wzbogacony jest o dodatkowe elementy gatunkowe. Został wyprodukowany przez Blake'a Millsa, znanego ze współpracy z Alabama Shakes czy Johna Legenda.
Zagrane jedna po drugiej: "Wreath" oraz "Just like Love" są flagowymi numerami tego albumu i dowodzą jej wielkości. Może nie są takimi perełkami jak następne "Go Ahead" czy "Valley", ale tworzą kształtną dźwiękową całość.
Usłyszeliśmy też utwory z wcześniejszych płyt. Nie mogło zabraknąć "Normal Song" i "My Body" z fantastycznym, mocnym refrenem. Po "Die 4 You" i, będącym pierwszym singlem z "No Shape", "Slip Away" muzycy zeszli ze sceny, by szybko na nią powrócić na kolejne pięć utworów. Na finał po królewsku wybrzmiało "Queen".
Wielkie brawa dla realizatora dźwięku - to był najlepiej nagłośniony koncert w NIEBIE, który słyszałam.
Perfume Genius często posądza się o tani dramatyzm, silenie się na ekstrawagancję czy przesadne popadanie w egzaltację. Tych opinii absolutnie nie podzielam, zresztą jak tłum ludzi, którzy zjawił się na wczorajszym koncercie. Mike mistrzowsko buduje napięcie w swoich utworach, wodzi za nos rytmem i zadziwia nieoczekiwanymi zmianami melodii i natężenia dźwięku. Zarówno kawałki wykonane z minimalistycznym towarzyszeniem klawiszy i subtelnie wyśpiewane, jak i te wykrzyczane i z barokowym obsadzeniem instrumentalnym sprawiają, że ten rodzaj wrażliwości muzycznej znajduje sobie coraz liczniejszą grupę fanów. Co bardzo cieszy.
P.S. Setlistę, którą dostałam zachowuję na pamiątkę, tak jak i ciepło będę wspominać spotkanie z Low Roarem przy wyjściu z klubu, wymiana uśmiechów i spojrzeń spod znaku "Ależ to był koncert!".
![]() |
Prezent / foto: MFME |
![]() |
FB |
Komentarze
Prześlij komentarz